poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Love forever

Tytuł:  Love forever
Data napisania: 15 sierpnia 2013
Zespół: EXO
Typ: Angst,Smut
Parring: Sehun x Kris
Ilość słów: 1  949

Notka autora: Cóż opowiadanie, które może być nieco... No nieco odmienne, ale słuchając jednej, polskiej piosenki naszło mnie by spróbować i napisać takie coś. Mam nadzieje, że nie zostanę mocno oceniona za te chore myśli (haha) Nie no żartuję, liczę po prostu na szczerość od Was. Co do zamówień muszę się wstrzymać póki co z pisaniem. Zbliża się rok szkolny, a od sierpnia i tak mam już zajęcia dodatkowe [witaj klaso maturalna] nie zawieszam bloga, ale notki nie będą pojawiać się codziennie, ale postaram się coś wykombinować. Będę pisać zamówienia, które mam nadzieję skończyć do tego roku 2013. A teraz zapraszam na wytwór chorej wyobraźni. 





Sometimes love, feels like pain, and sometimes I wonder if it's all the same, sometimes life, feels just like rain, cause you never know, when it's gonna
fall down on you

Miłość często ma różne maski. Czasem jest ona szczęśliwa, gdzie ludzie są ze oba od kilku dobrych lat, poświęcając dla siebie swoje całe życie. Czasem przypomina koszmarną scenę z kiepskiego filmu, który próbują przygotować widza na to, że któryś z bohaterów popełni zbrodnie doskonałą na swoim kochanku, którego tak naprawdę nie darzył wielką miłością. Czasem to boli, ale życie naprawdę bywa trudne. Bycie zakochanym i stracenie kogoś boli. Posiadanie nieodwzajemnionej miłości jest  najgorszym bólem jaki może przeżyć człowiek w swoim życiu, gdzie każdego dnia odrywa inną rolę. Raz jest się kochankiem, a raz zwykłą prostytutką, którą życie oszukało. Dziwne porównania, ale bywają gorsze. W każdym drzemie mała cząstka psychopaty. A co jeżeli miłość lub nienawiść zmusza nas do ostateczności? Czy to naprawdę jest możliwe?

I wanna live life, never be cruel,
I wanna live life, and be good to you.

Ich życie wyglądało całkiem normalnie. Nikt nie spodziewał się, że ich uczucie do siebie może szybko wygasnąć. Byli też tacy, którzy wierzyli, że będą ze sobą na dobre i na złe co było całkiem prawdopodobne. Gdy byli jeszcze ze sobą za czasów ery EXO, wszyscy kibicowali im pomimo, że każdy z ich fanów dopasowywał ich do innych członków zespołu, ale życie potrafi oszukać. Coś co wydaję się oczywiste, może być jedynie zwykłym złudzeniem. 
- Hyung, wyjdziemy gdzieś? – blondyn zaczął skradać się do chłopaka tuląc się do niego, jednak drugi wydawał się być tym nie za bardzo wzruszony. Sehun już jakiś czas temu zastanawiał się czy to możliwe aby między nimi coś się psuło. Odkąd pamiętał brał ich za dwójkę kochanków, którzy nigdy się nie rozstaną, ale takie mogły być marzenia na przyszłość młodego chłopaka, które życie dopiero powoli nabiera swoich prawdziwych barw. Nigdy nie został odrzucony. Nigdy go nie uderzył, ale w tym momencie wydawało mu się, że odkąd zespół przestał istnieć, ich miłość powoli gasła. Każdego razu gdy widział Kris’a, który nie raz wracał do domu pijany, chciał zamknąć się samotnie w kącie, po prostu płacząc jednak wierzył, ze ten okres minie. Mijał dzień, tydzień, nawet miesiąc – codzienność za każdym razem była taka sama.
- Sehun-ah, nie mogę teraz. Nie mam na to czasu. Zresztą jestem umówiony wieczorem. Możemy to przenieść na inny dzień? – i tak było za każdym razem. Nie raz wydawało mu się, że Kris już go nie kocha i on sam znalazł sobie kogoś na boku. Nie odnosił się do niego już z taką miłością jak kiedyś, a nawet wręcz przeciwnie. Mimo wszystko nigdy go nie uderzył. Jednak ta czułość, którą niekiedy ją stosował, gdzieś zniknęła. Tamtego dnia wszystko wydawało się wrócić do normy. Sehun specjalnie przygotował dla chłopaka kolację na której mieli świętować swoją kolejną rocznicę. Rocznicę swojej pierwszej i jedynej miłość. Młodszy poprosił swojego przyjaciela aby pomógł mu w przygotowaniu kolacji, która miała być płomykiem ich miłości, rozpalanej po mimo upływu lat od nowa. Wierzył, że Kris nie zapomni o tym ważnym dniu. Sehun siedział uśmiechnięty w kuchni spoglądając na płomień świecy. Chłopak powinien dawno wrócić do domu jednak mijały sekundy, minuty, a jego nie było. Sehun zaczął się bać o starszego dlatego wybrał numer jego telefonu, ale jedyne co mu odpowiedziało w tamtym czasie to sekretarka. Krążył po mieszkaniu siadając na kanapie w salonie, gdzie znalazł na oparciu koszulę starszego. Przytulił ja mocno do siebie, czując jego zapach. Wracał wspomnieniami do ich pierwszych dni miłości gdy nikomu jeszcze o tym nie mówili. Tak bardzo chciał do tego wrócić, że po jego delikatnych, białych policzkach popłynęły drobne łzy. Wybiła północy, a Kris nadal był poza domem nie dając znaku życia o sobie. Sehun odłożył zapłakany koszulę na bok, idąc do kuchni aby zgasić płomień świecy. W tym momencie usłyszał huk zamykanych drzwi. Zerknął tylko w jego stronę, gdy Kris znalazł się w kuchni nieco się chwiejąc…. Po raz kolejny.
- Kris hyung… obiecałeś… - powiedział cicho roniąc kolejne łzy. Mimo wszystko podszedł do niego mocno się przytulając. Zaczął łkać jak małe dziecko. Kris jednak nie objął go. Nie powiedział jak kiedyś, że go kocha. Sehun zerknął na niego zapłakanym wzorkiem, a ten tylko uśmiechnął się w taki sposób, że na twarzy chłopaka pojawił się drobny strach.
- Kris… - powiedział cicho wycofując się do tyłu napotykając opór ze strony ściany. Chciał uciekać. Tak, właśnie po raz pierwszy chciał uciec od osoby, którą kochał. Kris z tym swoim uśmieszkiem podszedł do Sehun’a chwytając go mocno za włosy, odchylając jego głowę na bok, wąchając jego szyję, po czym pocałował go gwałtownie. Chłopak czuł alkohol. Brzydził się go w tej chwili. To nie był ten sam Kris, którego on pokochał. To był ktoś obcy. Ktoś kto teraz chciał go skrzywdzić.
- Przecież mnie pragniesz, Sehun-ah – warknął w jego kierunku po czym roześmiał się swoim donośnym głosem. Zerknął w jego oczy uderzając go mocno w twarz powodując, że upadł na ziemię, czując rozciętą wargę przez uderzenie. Spoglądał na niego ze strachem, próbując się wycofać leżąc na ziemi, jednak jego marzenie było zbyteczne. Nie mógł się uratować. Pijany Kris był od niego silniejszy. Starszy podszedł do niego kucając obok niego ze swoim chorym uśmiechem.
- Jesteś zwykła ,męską kurwą. Jesteś mi potrzebny tylko do jednego – roześmiał się głośno, zerkając na chłopaka – Na kolana! – krzyknął do niego, a gdy ten nie zareagował, ponownie chwycił go za garstkę włosów pomagając mu w wykonaniu jego polecenia. Sehun spoglądał z tym samy strachem co kilka minut temu, nie wierzył, że ten którego kocha, jest w stanie posunąć się do takiego czegoś. Kriś po chwili nieco chwiejnie ściągnął z siebie spodnie razem ze bielizną.
- Do buzi!  - warknął. Młodszy bał się, że gdy tego nie zrobi, chłopak znów go uderzy. Posłusznie jak pies, który wykonuje polecenia swojego pana, objął swoimi wargami jego przyrodzenie, ssąc i drażniąc go językiem. Gdy Kris nałożył swoje dłonie na jego głowę, poczuł wstręt gdy ten mocniej wbijał się swoim członkiem w jego gardło. Jego słone łzy wypłynęły na powierzchnię. Zaczął kaszleć ponieważ zaczynało mu się od tego wszystkiego robić po prostu niedobrze. Widząc to starszy wysunął się z jego ust uderzając go po raz kolejny.
- Dziwki nie płaczą. One kosztują – zaśmiał się pomagając mu wstać, a gdy to zrobił wziął go na swoje dłonie niosąc go do sypialni nieco chwiejnym krokiem. Dla młodszego było to piekłem. Rzucił go na łóżko, wskakując na niego, zrywając z niego koszulę, słysząc tylko jak guziki upadają na podłogę.
- Kris, proszę cie, nie.. – załkał bezradnie. Nie chciał tego. Nie chciałby robił to w jego stanie jednak ten nie zamierzał skończyć na tym co było kilka minut temu. Chwycił go za gardło lekko podduszając po czym gdy go puścił uderzył go po raz kolejny w policzek. Sehun powoli nie miał siły, a zmniejszenie dopływu tlenu wcale mu nie pomogło. Nigdy nie zaznał co to znaczy żyć w piekle, ale teraz dobrze to widział. To było piekło. Spoglądając z bólem na Kris’a, chłopak powoli nie czuł nic. Starszy bez uprzedzenia ściągnął z niego spodnie wraz z bielizną wchodząc w niego bardzo szybko. Sehun pierwszy raz poczuł tak intensywny ból, jakby rozrywało go od samego środka. Modlił się o szybki koniec jednak widząc zachowanie starszego nie zamierzał na tym poprzestać. Kris nabijał się na niego z taką intensywnością, że za każdym razem trafiał w jego czuły punkt. Chłopak jednak nie mógł się zrelaksować jak to było przy każdym ich wspólnym stosunku. Bał się i łkał. Jego ukochany, z którym przeżył tyle czasu, pierwszy raz dopuścił się czynu gwałtu na nim.
- Wymawiaj moje imię gdy będziesz konać. Jesteś tylko pomiotem w mojej dłoni. Nigdy cię nie kochałem. Jesteś ciasny, nie podoba mi się to – warknął, chwytając jego szyję zerkając na niego z każdym kolejnym pchnięciem. Jego słowa raniły go tak bardzo, że pragnął teraz zginąć. Kris był kimś kogo on sam nie poznawał. Gdzie podziała się jego stare oblicze. Kolejne uderzenie.
- Nie mów, że mnie kochasz dziwko – warknął. Pierwszy raz słyszał od niego takie wulgarne słowa. W głowie błagał boga by zabrał go stad. Gdy starszy doszedł w nim uderzył go dwa razy, ściskając jego przyrodzenie tak mocno, że Sehun pisnął z bólu. Czuł się wykorzystany. Czuł się zgwałcony. I to przez kogo? Przez kogoś kogo kochał. Gdy wyszedł z niego rzucając się na łóżko obok chłopak czuł, że traci oddech. Kris po chwili poszedł do kuchni po kolejne piwo, a Sehun wykorzystując tą chwilę wygrzebał z szafki tabletki połykając drobną garść nich, łkając jak małe dziecko.
- Proszę niech to się skończy…. – załkał po czym zobaczył, że Kris znów wrócił do pokoju z kolejną butelką piwa, którą odłożył na szafkę.
- Za mało dostałeś? Chyba jesteś nadal mi nie posłuszny – zaśmiał się znów kładąc się na niego po czym wszedł w niego po raz kolejny. Sehun czuł się coraz bardziej słabszy. Chłopak co chwilę go podduszał, a działanie tabletek powoli dawało się mu we znaki. Kris nie widział, że pieprzy się z trupem. Sehun w połowie zmarł przez przedawkowanie i kolejne uderzenia starszego. Nie wierzył, że umrze. Traktował go teraz jak lalkę do zabawy. Gdy Kris z powodu alkoholu i zmęczenia spadł na łóżko obok chłopaka, po prostu zasnął. Następnego dnia obudził go budzik. Kris podniósł się leniwie czując potworny ból głowy. Nie powinien był tyle pić. Pewnie Sehun był na niego zły. Odwrócił się leniwie na bok dostrzegając go obok siebie. Uśmiechnął się delikatnie mówiąc.
- Sehun-ah, spędźmy ten dzień razem. Przepraszam, że wczoraj tak wyszło – mruknął łapiąc go za dłoń, która była zimna. Nie rozumiał tego. Podniósł się delikatnie z łóżka zerkając na niego. Chłopak wyglądał… Miał rany na policzku i krople krwi obok jego poduszki… na całej pościeli.
- Sehun-ah… - powtórzył cicho podnosząc się z łóżka ignorując jego ból głowy. Odsunął się pod ścianę przypominając sobie powoli co zrobił. On nie żył. Nie żył przez niego.
- Sehun-ah!  - krzyknął padając na kolana płacząc jak małe dziecko – Sehun-ah… - załkał cicho. Po chwili podszedł do niego mocno go do siebie tuląc, jego martwe ciało ciągle powtarzając jego imię. Nie wierzył, że to zrobił. Nie chciał go zabić. Kochał go, ale sytuacja w jego domu go wykończyła. Nie chciał go tym ranić, ale tym samym go zabił. Uważał się a potwora.
- Sehun-ah, nie zostawiaj mnie samego – zapłakał trzymając go w objęciach kiwając się raz do przodu raz do tyłu. Nie chciał go stracić. Jednak było za późno. Jego martwe ciało spoczywało na łóżku na którym każdego dnia chłopak budził go z uśmiechem na twarzy. Po chwili przez łzy chłopak przebrał go w garnitur spoglądając na jego twarz. Wybrał numer do Tao mówiąc:
- Za… zabiłem go. Nie chciałem go zabić. Przepraszam. Jestem potworem.
- Kris? Czemu płaczesz? Co ty mówisz? – zapytał zdenerwowany chłopak jednak starszy nic więcej nie dopowiedział tylko rozłączył się. Po chwili sam ułożył się obok chłopaka popijając resztę leków nasennych wódką, która starła w barku. Powoli i on zasnął odchodząc w stronę niebios gdzie znajdywał się Sehun. Nie chciał go zostawić. To była jego wina. Powinien umrzeć jak on. Nie chciał żyć wiedząc o swojej zbrodni na ukochanym. Skrzywdził go. Zabił go. Co mógł więcej powiedzieć. Bał się kary? To była ucieczka. Kilka godzin później Tao wraz z Suho wtargnęli do mieszkania, ale na to było za późno. Martwe ciała chłopaków leżały obok siebie nic nie mówiąc. Wyglądali jakby spali, ale odeszli do innej krainy. Ich bliscy cierpieli, ale co innego mogli zaradzić na ratunek było za późno. Nikt nie widział. Nikt się nie wtrącał, a może właśnie to było przyczyną tej katastrofy. Teraz oboje tańczą gdzieś nad ziemią, pilnując swoich bliskich przed podobną katastrofą. Może tym razem komuś uda się zmienić świat czego nie udało się im za życia. 

4 komentarze:

  1. Mam być szczera? A więc będę - znów sprawiłaś, że zabrakło mi oddechu, bo czytało się to z zapartym tchem. To wszystko: zachowanie Krisa, biedny Sehun, i ta końcówka. Uch, zabiję jeśli notorycznie będę czytała yaoi. Ale tak przyjemnie czyta się Twoje prace, że nawet mi to nie przeszkadza. Raz na jakiś czas można. xD A poza tym, lubię takie tematyki, które później siadają na mózg.

    Z cierpliwością poczekam na kolejne notki, ale rozumiem cię. Mnie również w tym roku czeka matura, a więc razem będziemy przechodzić przez to piekło. xD

    Życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. PIĘKNE.tyle w tym temacie skarbie.

    OdpowiedzUsuń
  3. asadfgh boskie *.* kocham twoje teksty <3
    + z te słowa są z jakiejś piosenki ?c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Love forever, pewnie chodzi o piosenkę Słonia? Uwielbiam tę piosenkę, choć ludzie uważają ją za dziwną, ale co tam, dziwni ludzie są ciekawsi.
    Podobało mi się, bardzo lubię brutalność, lubię takie wątki, więc ja nawet mogę czytać takie twory częściej :D~

    OdpowiedzUsuń